Nasza relacja

JEEP WOLFLAND ’23

Bieszczadzka jesień

Połowa października zazwyczaj oznacza kolorystyczne szaleństwo na bieszczadzkich szlakach. W tym roku pogoda rozpieszczała nas w każdym niemal zakątku kraju. Tak też było podczas Jeep Wolfland ’23. W Polańczyku spotkało się ponad 50 ekip chętnych do jesiennych przygód w terenie.

Uczestnicy podzieleni zostali na dwie grupy i pokonywali trasy w kolumnach, na zmianę: jedna ekipa jechała trasą wschodnią w piątek, południową w sobotę, a druga na odwrót.
Każdej z grup towarzyszył miejscowy przewodnik, który poza znajomością tras i wiedzą gdzie można przejechać, po dozwolonych gruntach, opowiadał historię i ciekawostki związane z regionem.

W połowie dnia, każda z grup miała zaplanowany posiłek w terenie, a że pogoda była wyjątkowa przyjazna, to bieszczadzkie proziaki okraszone masłem czosnkowym smakowały wybornie.

Na trasach, poza podziwianiem pięknych widoków, nie brakowało też wyzwań klasycznie terenowych. Bieszczadzkie błoto, jak żadne inne, potrafi zaklejać nawet najbardziej agresywne opony czyniąc z dzielnej terenówki niemal sanki. Na szczęście uczestnicy tworzyli zgrane teamy pomocowe i dzięki współpracy wszyscy bezpiecznie dotarli do celu.

Jedna z tras wiodła terenami wokół Polańczyka i wschodniej części. Uczestnicy mieli okazję podziwiać piękne widoki doliny Osławy, cerkiew w Turzańsku czy kolejkę w Smolniku. Sporo emocji dostarczyło pokonanie stromego i śliskiego podjazdu, w okolicach Rybnego, a skalisty zjazd wcale tych emocji nie studził. 

Trasa północna biegła niedaleko zapory w Myczkowcach, wzdłuż jeziora Myczkowskiego i wytyczona była pośród pięknych łąk i połonin. Jesienne widoki przyciągały wzrok oraz obiektywy aparatów i smartfonów. W Ropience można było zapoznać się z historią czarnego złota, przejeżdżając obok kiwarów, których w tej okolicy jest całkiem sporo. Wiata obiadowa usytuowana była u podnóża szybowiska w Bezmiechowej, więc podczas spożywania posiłku można było obserwować zmagania następców Otto Lilienthala czy Czesława Tańskiego.

Piątkowy wieczór był okazją do wymiany zdań na temat pokonanych tras oraz zabawy przy dźwiękach zespołu Acoustic Space, który potrafi rozgrzać publiczność jak mało która kapela.

W sobotę nadszedł czas podsumowań dwóch dni zmagań na bieszczadzkich bezdrożach, seansu filmowo-fotograficznego, rozdania pamiątkowych tabliczek i zabawy przy dźwiękach muzyki. A dodatkową, zupełnie nieplanowaną atrakcją okazał się występ jednego z uczestników, który swoimi zdolnościami dźwiękonaśladowczymi przybliżył nam twórczość Zenona. Tak, tego Zenona. Dwa kawałki w zupełności wystarczyły aby publiczność była bliska łez. Łez ze śmiechu oczywiście.

Dziękujemy wszystkim Jeepersom za udział w bieszczadzkiej przygodzie i mamy nadzieję, że za rok frekwencja również dopisze, a Bieszczady przywitają nas swoimi jesiennymi kolorami.

Zapraszamy do naszej galerii 

Z pozdrowieniami 

Jeep Team